środa, 23 maja 2012

Na ryby, nie na grzyby....




















czwartek, 10 maja 2012

drum bun


Zawsze chciałem odwiedzić  Nasz rodzinny bar w Budapeszcie, schowany pomiędzy blokami Ujpestu z moją ciotka za barem  zawsze wydawał mi się  czymś nie realnym i tak samo nie realnie wyglądał gdy po 2 piwach i kilku kielichach unicum oglądałem rodzinne fotografie zdobiące jego ściany, a stali klienci ściskali mi ręce powtarzając „Na zdrowia!”
W lądowaniu samolotu nie było nic nadzwyczajnego, natomiast wieczór zakończony o 5 rano, a spędzony w towarzystwie Mimi, Cristiano, Eugena , kilku butelek wina i konsoli Xbox miał pewien ładunek samonakręcającej się energii która by najmniej nie zmierzała ku katastrofie.
Na prawdę nie winem  co najbardziej podobało mi się w Bukareszcie i czy W ogóle było cos takiego? Przeżyliśmy kilka miłych chwil gdy pedałując przez miasto podziwiliśmy kolejne realizacje Ceauşescu, a słońce operowało na tyle mocno iż mogliśmy sobie uciąć drzemkę w parku nad którym  górował stylowy budynek starego krematorium.

































””

””

””



””